Dziś po raz kolejny słońce z milczącą boleścią wzeszło nad światem, a my
wraz z jego przyjściem, przetarliśmy nasze zaspane oczy, unieśliśmy ociężałe
nogi (dlaczego zawsze zaczynamy od lewej?) i udaliśmy się do naszych łazienek,
bo przecież jakoś trzeba zmyć resztki snów z powiek, jakoś trzeba wyglądać,
jakoś trzeba się pozbierać. I w ogóle wszystko tak jakoś trzeba. Później
wyglądaliśmy przez nasze okna, ale musieliśmy zasłonić rolety, bo widok za nimi
wcale się nie zmienił. Powitały nas ponownie (o zgrozo!) nasze małe miasteczka, nasze
małe konania. Najlepiej wcale nie podchodź do okna, nie wychylaj się, nie
wyskakuj – małe miasteczko i tak Cię dopadnie, nie ułatwiaj mu zadania.
Najgorszy jest koniec tygodnia.
Każdej niedzieli pierwsze promienie słoneczne rzucają światło na swojskie
uliczki zarzygane przez miejscową młodzież i bezdomnych. Różne są tego
przyczyny, ale ten, kto nigdy nie zaznał sobotnich wieczorów w małym
miasteczku, nie zrozumie żadnego z nich. Kiedy człowiek idzie tak (dajmy na to
do kościoła, choć kolejka pod mijanym lumpeksem mogłaby sugerować zgoła
odmienny cel tej ekscytującej przechadzki) pomiędzy ostatnimi widocznymi
śladami nocnych rozrywek, czuje na sobie wręcz fizycznie całą beznadziejną
przeciętność, która nad miasteczkiem unosi się jak mgła. Nie jest w stanie jej
rozrzedzić słońce, ono tylko rozgrzewa szare płyty chodnikowe i
drobnomieszczańskie głowy do czerwoności, aż zaczyna z nich parować odór
wymiocin i wszelka myśl. Im bliżej południa, tym głośniejszy rozlega się na
ulicach gwar, że deszcz, że drogo, że to,
że tamto.
Jeśli
młodość wyposażyła mnie w zbędny nadmiar energii, to z pewnością i tak
pochłonie go tutejsza atmosfera. (mam w
dupie małe miasteczka). Jeśli istnieje naturalny wróg artystów, to z
pewnością są nim te wszystkie małe miasteczka na krańcach świata, gdzie
filisterstwo panoszy się jak zaraza i przez okna szczelnie zamkniętych mieszkań
szuka kolejnych ofiar, a stanie się nią każdy, kto choć czubkiem nosa wystaje
ponad tutejszą przeciętność, ignorancję i zaścianek umysłowy. Jeśli zbłądzisz
tutaj kiedykolwiek, czytelniku, bierz nogi za pas, nie oglądaj się nawet na
moment ani nie zawracaj, choćbyś zapomniał płaszcza. Nie jest wart
Twojej duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz