poniedziałek, 7 kwietnia 2014

The Long Welcome


Na początku była myśl, mała niewinna myśl, która zrodził się w moimi umyśle pośród innych malutkich myśli. Dojrzewała długo i mozolnie w atmosferze wątpliwości i niewiary w samą siebie, aż w końcu wyrosła na dziarski dorodny pomysł, który uwił sobie całkiem przytulne gniazdko w moim mózgu. Z takim pomysłem zdecydowanie trudniej jest wchodzić w polemikę, nie mówiąc już o jakimkolwiek wychowaniu go sobie. Chodził w tę i nazad, trzaskał drzwiami, obżerał moimi przemyśleniami i posilał przyswajanymi informacjami. Ach, doprawdy czuł się jak u siebie! Ileż to razy dawał o sobie we znaki podczas porannej jazdy tramwajem albo drapał uciążliwie z tyłu głowy, gdy nieustępliwie próbowałam skupić się na czymś innym. Za nic miał sobie słowa Eklezjasty, że to wszystko i tak tylko marność, i nic nowego pod słońcem ani nawet pod białym sufitem mojego pokoju. Rósł i rósł, jego brzuch pęczniał jak balon, aż w końcu: oto jest! Pomysł stał się słowem, czyli tym, czym chciałabym dzielić się z Tobą na moim blogu.


Tak, tak, nie mylisz się, czytelniku, będzie o literaturze. Przede wszystkim o literaturze, choć zapewne moje nieokiełznane myśli zawiodą nas nieraz w miejsca odległe od niej pozornie o jakieś dwadzieścia tysięcy mil. Jeśli zatem nie przeraża Cię czytanie dużych ilości naraz tekstu, jeśli pospolitość zbyt często skrzeczy Ci nad uchem, jeśli pasta do zębów znów postanowiła poplamić Ci bluzkę tuż przed wyjściem albo jeśli po prostu masz ochotę tutaj zajrzeć, zapraszam Cię serdecznie. Zawsze możesz liczyć na ciasteczka, szklankę ciepłego mleka oraz garść refleksji nad większymi czy drobniejszymi sprawami. I na dobre słowo, oczywiście. Na słowo. Jak to u polonistki.